piątek, 20 lipca 2012

WAŻNE !!!!!!!!!!!!

Niestety z wielkim bólem musimy ZAWIESIĆ BLOGA :( Będzie on zawieszony do 15.08.2012 . Niestety tak się złożyło , że jedziemy na wakacje w tym samym czasie i nie damy rady dodawać rozdziałów.. :/ Bawcie się dobrze na waszych wyjazdach wakacyjnych!!

Pozdrawiamy Aniaa & Natka & Wika


WE LOVE YOU <3333
SEE YOU:)

środa, 18 lipca 2012

Rozdział 13 *.*

- Ania prawdopodobnie jest teraz w śpiączce, ale proszę się nie martwić bo to nic poważnego. Powinna obudzić się jeszcze w tym tygodniu.
- Aha. Dziękuję za informację - odpowiedziałam z łzami i szybko poleciałam do Jess i Lou. Wleciałam do sali i zaczęłam mówić. Cieszyłam się, że dwie ważne osoby obudzą się w tym tygodniu. Strasznie się cieszyłam, że Zayn się obudzi. Dużo myślałam, jak to będzie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Louisa:
- Jen! Jen!
-Co? - otrząsnęłam się - Sory...co chcesz?
- No, bo zauważyłem że ty lubisz Zayna... - spuścił głowę.
- Może , a co? - poczerwieniałam.
- No, bo on mówił że... Mówię ci to tylko dlatego, że nie chcę żeby Cię zranił... - ciągnął
- Ale co!? - spytałam zaniepokojona
- No, on mówił, że mu się nie podobasz i nic do ciebie nie czuje... Przykro mi... Nie chciałem żebyś usłyszała to od niego - powiedział ze smutkiem.
- W porządku... - powiedziałam i wyszłam z pokoju Louisa.
          Usiadałam na krześle w korytarzu i skryłam twarz w dłonie. Zaczęłam płakać i zastanawiać się czemu on mnie nie lubi... Żeby on wiedział, ile przy nim siedziałam i płakałam. To wszystko na nic... On do mnie nic nie czuje.... Długo tak myślałam, aż w końcu usnęłam.

*Tydzień później*

       Razem z Jess wstałyśmy, zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy do szpitala. Wchodząc pod salą Ani zobaczyłyśmy Justina, który wstał gdy nas zobaczył i zaczął mówić:
- Czemu nic mi nie powiedziałyście? Nie zadzwoniłyście?
- Sory, nie mamy twojego numeru, a Ani nie chciałyśmy grzebać w telefonie - wytłumaczyła Jess
- No nic, ale następnym razem zadzwońcie - powiedział z uśmiechem i przytuliła nas na powitanie.
         W sumie to współczuję Ani, jak przyjdzie jej wybierać pomiędzy nim i Harrym. Justin to również mega przystojny koleś. Ten jego uśmiech i perfumy...
- No dobra. A wiesz może co u niej? - zapytałam i utonęłam w jego nieziemskich oczach
- Bardzo dobrze... Tak w ogóle to na was czeka - powiedział i odsunął się od szyby, a naszym oczom ukazała się wybudzona Ania. Obie podskoczyłyśmy z radości i poszłyśmy do niej.

*Z perspektywy Ani*
          Dziewczyny weszły do mnie i od razu pytały o zdrowie. Odpowiedziałam, że wszystko dobrze i zapytałam co z resztą, a Jess:
-  Zayn ma się już obudzić, a Harry bez zmian... Bardzo mi przykro.
         Jess i Jen wstały i przytuliły mnie, a ja zaczęłam plakać. Kiedy się uspokoiłam zapytałam:
- A co robi tu Justin?
- No my właśnie nie wiemy... Miał pretensje, że nie powiedziałyśmy mu o twoim wypadku - powiedziała Jess.
- Co raz bardziej go lubię... spoko koleś - uśmiechnęła się Jen.
- Wiem - odpowiedziałam.
          Cieszyłam się, że mam takiego ,,kolesia" przy sobie. Zapytałam jeszcze:
- Co się wydarzyło w ciągu tego tygodnia?
- Nic, oprócz tego że Louis powiedział mi, co tak naprawdę myśli o mnie Zayn - powiedziała i zaczęła płakać.
- Ale co konkretnie? - zapytałam.
- Że ona mu się nie podoba - dokończyła Jess.
- W sumie to nie wiem, jak można nie lubić tak wspaniałej dziewczyny... Jak się wybudzi to mu wszystko opowiem od razu cię pokocha! - powiedziałam do Jen - A teraz nie płacz! Kiedy mogę wyjść ze szpitala? - zapytałam.
- Justin wspomniał, że jutro wraz z Liamem i Niallem.
- To super! - ucieszyłam się.
- To ja spadam do Louisa... Pa - podskoczyła Jess.
- Pa - powiedziałam.
- No to ja też pójdę jeszcze do Liama i Nialla... Pa - odparła Jen.
- Pa - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
        Kiedy moje przyjaciółki już wyszły do pokoju wszedł Justin. Rozmawialiśmy i rozśmieszaliśmy się już do końca dnia.

*Następnego dnia*

        Jen spędziła noc w szpitalu i z samego rana zabrała mnie do domu, bym mogła się umyć i ubrać w świeże ubrania.
        Kiedy się ubrałam i zjadałam śniadania zostałyśmy w domu, gdyż dziewczyny wolały, abym odpoczywała. Po południu poszłyśmy do szpitala, by odebrać Liama i Nialla. W drodze do celu dołączył do nas Justin. Na powitanie pocałował mnie w policzek, a potem przytulił dziewczyny. Resztę drogi szliśmy objęci, a on nas rozśmieszał. W szpitalu już czekali na nas Liam i Niall, więc wypis minął szybko. Skierowaliśmy się z powrotem do naszego domu, gdyż zdecydowaliśmy, że lepiej jak chłopaki na razie zamieszkają u nas. Poprosiłam Justina, by pojechał do ich domu, a my pokazałyśmy chłopakom ich pokoje, gdy nagle zadzwonił telefon Jen. Dała na głośnik:
- Dzień dobry jestem lekarzem Pana Zayna i chciałem poinformować, że...


****************************************************************************************************
Jest już 13 ;> Pechowy numer, ale mam nadzieję że nie w tym wypadku :D
Jak Wam się podoba? Jak zawsze na wszystkie pochwały i uwagi czekamy w komentarzach xD

czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 12 :>

         Obudziłam się o 10.00 i szybko wstałam, gdyż zazwyczaj o tej godzinie szłam do szpitala. Pozbierałam swoje rzeczy, pocałowałam Justina w policzek i wyszłam. Biegnąc do domu potknęłam się i upadłam na twarz, rozcinając sobie cały policzek. Boże...jaka ze mnie pokraka... Postanowiłam resztę drogi dojść, gdyż utykałam na jedną nogę.
         W domu poszłam szybko po apteczkę i zaopatrzyłam ranę na policzku. Wyglądałam jak siódme nieszczęście. Zrezygnowana poszłam się umyć, ubrać i umalować. Zjadłam jeszcze śniadanie i ruszyłam do szpitala. Strasznie bolało mnie kolano, więc gdy weszłam do środka, usiadłam na pierwszym lepszym krześle w holu. Po 5 minutach ruszyłam do pokoju Liama i Nialla. Wchodząc popatrzyli na mnie pytająco, więc odpowiedziałam:
- Nic mi się nie stało, tylko potknęłam się. Lekko rozcięłam sobie policzek i stłukłam kolano.
- Może idź do lekarza z tym kolanem. Wygląda poważnie - powiedział z niepokojem Liam.
- Nie, dam radę - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
          Rozważałam jeszcze tą propozycję, gdyż kolano na prawdę mnie bolało. Po chwili dodałam:
- No, a co tam u was? Jak się czujecie?
- U mnie wszystko w najlepszym porządku - odpowiedział Niall wpieprzając chipsy i oglądając mecz w telewizji.
- U mnie też, ale na prawdę uważam, że powinnaś iść do lekarza z tym kolanem - upierał się na swoim Liam.
- Dobra, dla Daddiego pójdę - powiedziałam i wstałam, ale upadłam na podłogę z bólu kolana.
- Nic ci nie jest?! - krzyknął Niall.
          Podniosłam się powoli z ziemi i zaprzeczyłam ruchem głowy. Skierowałam się w stronę drzwi i nagle zobaczyłam Jen, która szła i patrzyła się w inną stronę. Natychmiastowo się zatrzymałam, ale nie zdążyłam się cofnąć i Jen otwierając drzwi mocno przywaliłam mi w dynię i urwał mi się film.

*Z perspektywy Jen*
         Szybko popatrzyłam w kogo uderzyłam i aż podskoczyłam z przerażenia. Schyliłam się i zaczęłam krzyczeć:
- Ania!!! Nic ci nie jest?!!! HALOOOOOOO!!! 
          Poklepałam ją po policzkach i ze łzami w oczach spojrzałam pytająco na Liama i Nialla. Ich miny po prostu skamieniałe. Krzyknęłam:
- CO JA MAM ZROBIĆ?!!? LIAM!!!!!
          W końcu się ocknął i krzyknął:
- LEĆ PO LEKARZY!!!
           Pędem wstałam i pobiegłam po lekarza. Po drodze wpadłam na Jess, która krzyczała za mną ,,Co się stało?!". Nie zatrzymywałam się i biegłam dalej po lekarza i na szczęście wpadłam na niego dość szybko. Wyjaśniłam mu zaistniałą sytuację i ruszyłam z nim w stronę pokoju chłopaków. Idąc zobaczyłam Jess, która biegła w moja stronę. Zatrzymałam ją i opowiedziałam o sytuacji.
            Kiedy Anię zabrano z pokoju, poszłam pod gabinet lekarza. Za to Jess została porozmawiać z chłopakami. Przysnęłam na godzinę, a obudziła mnie Jess pytając, czy już wiadomo coś w sprawie Ani... Odpowiedziałam:
- Nie, ale widzę że chcesz iść do Louisa. Idź, a jak coś się stanie to cię powiadomię.
- Dziękuję - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę sali Louisa.
              Siedziałam tak z 30 minut, kiedy zauważyłam lekarza Zayna, zmierzającego w moją stronę. Pomyślałam ,,Ciekawe, jakie złe  nowiny jeszcze dziś usłyszę?" Wstałam, by porozmawiać z doktorem:
-Co z Zaynem i Harrym?
- Z Harrym bez zmian... Bardzo mnie to niepokoi, dawno powinny się pojawić oznaki poprawy - spuścił głowę lekarz - Za to z Zaynem, jestem pod wrażeniem, gdyż jego stan jest co raz lepszy. Możliwe, że jeszcze w tym tygodniu się obudzi - powiedział z uśmiechem lekarz i odszedł.
               Bardzo się ucieszyłam z wiadomości o Zaynie, lecz smutno z powodu Harrego... Z zamyśleń wyrwał mnie głos lekarza Ani z zaniepokojoną miną. Zaczął mówić, że Ania...


****************************************************************************************************
Jest 12 :D Jak Wam się podoba? Czekam na Waszą opinię w komentarzach ;)
Nie bądźcie zdziwieni jak pewnego dnia będzie informacja o końcu bloga, a będzie to środek opowiadania..

niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 11 :D

Oni na to że:
- I tak już przymknęli, więc nie ma się co tak bardzo martwić - mówił Niall.
- Jakbym ich zobaczył to bym zajebał tak, że by się nie pozbierali - denerwował się Liam - przez nich Harry i Zayn mogą się nie wybudzić ze śpiączki - tutaj i jemu i mnie zebrały się łzy w oczach.
- Wiecie, ja pójdę sprawdzić co u Louisa i Jess, a potem chyba pójdę na krótki spacer, bo potrzebuję się przewietrzyć - wymusiłam uśmiech i poszłam w stronę sali Louisa. 
        Jak zawsze ujrzałam przytulone do siebie gołąbeczki. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać i od razu pójdę na spacer. Wyszłam ze szpitala i jak zawsze ujrzałam tłumy fanek. Przecisnęłam się przez nie i poszłam w stronę parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam się zastanawiać nad wszystkimi ostatnimi wydarzeniami. Nagle zobaczyłam, że w moją stronę zbliża się Justin. Nie miałam teraz ochoty na spotkania z nim, ale co miałam poradzić.
- Cześć - zaczął Justin.
- Cześć.
- Jak tam u chłopaków?
- A nic się nie zmieniło... Harry i Zayn dalej są w śpiączce - powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Nie martw się....wyjdą z tego - objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Siedzieliśmy dosyć długo w ciszy, którą przerwał dzwonek mojego telefonu.

- Ania, przychodź szybko do szpitala - usłyszałam głos Jess. 
- Co się stało? - zaczęłam się denerwować.
- Stan Harrego znowu strasznie się pogorszył.
- Czekajcie na mnie. Będę za jakieś 5 minut - powiedziałam i szybko się rozłączyłam.  

- Co się stało? - zapytał Justin.
- Harremu znowu się pogorszyło. Bardzo cię przepraszam ale muszę już iść i dowiedzieć się co się dzieje.
- Może iść z tobą?
- Nie, lepiej będzie jak pójdę sama. No to cześć - powiedziałam i jak najszybciej zaczęłam podążać w stronę szpitala. Kiedy już doszłam z daleka widziałam zdenerwowane Jess I Jen.
- Gdzie on jest? - spytałam.
 Znowu ma operację. Ratują go. Wcześniej przez 3 godziny go reanimowali, bo w każdej chwili mógł... - nie dokończyła, bo każdy wiedział o co chodzi.
        Ja jak zawsze zaczęłam płakać...zawsze ja muszę mieć takiego pecha, że najważniejsze osoby w moim życiu odchodzą... teraz zostało mi się tylko modlić, żeby Harry wyszedł z tego cały. Nagle zobaczyłam jak z sali operacyjnej wychodzi lekarz. Od razu do niego podeszłam i zaczęłam pytać:
- Co z Harrym?
- Udało nam się go uratować... operacja przebiegła pomyślnie, lecz jego stan się pogorszył i to bardzo.
- A wie pan kiedy może się wybudzić?
- Nie jestem w stanie teraz tego powiedzieć, ale nie będę kłamał, że to może potrwać tygodnie, a nawet miesiące.
         W tym momencie wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Harry leży tu dopiero kilka dni, a ja już nie mogę tego wytrzymać, a co dopiero mówić o tygodniach i miesiącach. Nie miałam już siły na to wszystko...byłam okropnie załamana. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula...podniosłam głowę i ujrzałam Justina.
- Co ty tu robisz? - zapytałam
- Jen napisała mi smsa co się stało i powiedziała żebym przyjechał cię jakoś pocieszyć.
- Teraz mnie nic nie pocieszy...
- Może chodźmy do mnie do domu. Obejrzymy jakiś film. Nie będziesz tu przecież cały czas siedzieć, to nie ma sensu. Jeśli coś będzie się działo lekarz nas o tym powiadomi...
- Może masz rację. To chodźmy - powiedziałam i razem z Justinem podnieśliśmy się z siedzeń. Ja powiedziałam dziewczynom, gdzie idę i żeby w razie czego do mnie zadzwoniły. Wyszliśmy ze szpitala i skierowaliśmy się w stronę jego auta.

*Oczami Jess*
         Kiedy Ania z Justinem wyszła ja jak zawsze poszłam do Lou.
- I jak z Harrym? - zapytał.
- Lekarz mówił, że jego stan się pogorszył - powiedziałam a Louisowi spłynęła łza po policzku - nie płacz będzie dobrze. Harry jest silny i na pewno z tego wyjdzie.
- Masz rację - powiedział, lecz ja dalej widziałam jego oczy, które były przepełnione smutkiem.
- Ej...nie bądź taki smutny. Nie mogę na ciebie patrzeć, jak jesteś w takim stanie. Gdzie się podział ten wesoły Louis? - on się tylko uśmiechnął i powiedział:
- Opowiedz mi coś o sobie.
- No więc... co by tu powiedzieć. Od małego mieszkam w Londynie i kiedy miałam 14 lat moi rodzice się rozwiedli...był to dla mnie wielki cios. Mój brat miał wtedy 19 lat i starał się mnie pocieszać. Po jakimś czasie już do mnie dotarło i nie przeżywałam tego tak bardzo. Teraz nie utrzymuję z nimi jakiś szczególnych kontaktów. John ( tak miał na imię mój brat) układa sobie życie w Ameryce razem ze swoją żoną i 2 - letnią córeczką, a rodzice nie wiem gdzie są, ostatnio widziałam ich 2 lata temu - po moim policzku popłynęła łza, którą Louis natychmiast otarł.
- Rozumiem cię... Ja jestem w podobnej sytuacji. Utrzymuję kontakty tylko ze swoją matką.
     Potem zaczęliśmy się nawzajem pocieszać i cały czas się śmialiśmy.

* W domu Justina - Oczami Ani*
- Masz ładny dom - powiedziałam
- Dzięki.
- To co obejrzymy jakiś film? - zapytałam
- No pewnie.
      Justin włączył jakiś horror i zaczęliśmy oglądać. Cały czas miałam głowę opartą o ramię Justina i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.


*************************************************
I mamy 11!!! Jak Wam się podoba?
Bardzo dziękuję w imieniu nas 3 za te komentarze, które znalazły się pod poprzednim rozdziałem ;)  Chciałybyśmy zawsze ich tyle widzieć albo nawet więcej, bo jest to BARDZO motywujące i ułatwia nam pisanie, bo wiemy że lubicie to czytać i że my mamy dla kogo pisać, dlatego:
DZIĘKUJEMY !!! :>

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 10 xD

- PRZECZYTAJCIE POD TEKSTEM -

-Po pierwsze to nie ja się z nim całowałam tylko on nagle pocałował mnie!!!
-A co to za różnica? - zapytała Jen
-Wielka! - krzyknęłam - A poza tym on od dawna mi się podoba.
-A Harry to może nie? - zapytała oburzonym tonem Jess
-Tak, ale nie wiem, czy on kiedykolwiek wybudzi się ze śpiączki - powiedziałam ze łzami w oczach i zapchanym od kataru nosem.
        Gdy dziewczyny zauważyły jak ciężko mi w tej sytuacji przytuliły mnie, próbując wydusić z siebie chodź słowo. W końcu Jen zdobyła się na odwagę i powiedziała:
-Przecież ja cię rozumiem. Zayn nawet nie wiem, co do niego czuję - popłakała się tak bardzo, że Jess też zaczęła płakać.
-A ty czemu płaczesz? - zapytałam Jess ocierając mokre oczy.
-Bo ja też za nimi tęsknie. Chce, żeby już z nami byli - otarła kapiące z brody łzy.
         Nagle zadzwonił mi telefon. To Justin, ale ja  nie chciałam teraz z nim gadać, bo w końcu mogłam uzyskać trochę zrozumienia od dziewczyn. Napisałam mu sms-a:
         ,,Nie mogę teraz gadać, zadzwoń później"
         Gdy odłożyłam telefon, usiadłam z dziewczynami na sofie i rozmawiałyśmy o naszych problemach. Trwało to ponad godzinę.
-Dziewczyny, obiecajmy sobie, że cokolwiek się stanie będziemy przyjaciółkami - powiedziała Jen.
-Czemu miały byśmy nie być przyjaciółkami? - zapytałam
-No chodziło mi o to, że już nigdy nie będziemy się kłócić - poprawiła się Jen
-Dobrze - powiedziałyśmy i znowu się przytuliłyśmy.
          Po wyczerpującej rozmowie nic się nie zmieniło. Nadal nie wiedziałam co mam zrobić z tym, że w tym samym czasie czułam coś do dwóch chłopaków. Nagle spojrzałam na zegarek, była już 11.00, a my obiecałyśmy Louisowi, że przyjedziemy rano. Ubrałyśmy się i po wykonaniu wszystkich porannych zajęć związanych z toaletą zadzwoniłam po taksówkę. Po kilku minutach podróży weszłyśmy do szpitala. Podeszłam do lekarza i spytałam, czy są jakieś poprawy u Harrego i Zayna.
-Tak, Zayn poruszył palcem u ręki, co może oznaczać, że za kilka dni lub tygodni odzyska przytomność - oznajmił lekarz, a po chwili dodał - Niestety Harremu spadło tętno, co oznacza że jego stan trochę się pogorszył, ale na razie nie trzeba się tym zbytnio martwić, bo za ok. 2 godziny tętno wróci do normy.
-Bardzo panu dziękuję za informację - powiedziałam i z przed chwilą otrzymanymi wieściami udałam się w stronę Jess i Jen. Zapytały się oczywiście o stan zdrowia chłopaków, a ja powtórzyłam im to o czym zawiadomił mnie lekarz.
-Przykro mi - powiedziała Jess kiedy powiedziałam jej o stanie Harrego.
-Mi też, ale pewnie też będzie niedługo lepiej, bądźmy dobrej myśli - powiedziałam.
-Nie wiem czy to dobra pora, ale jest prawie 12, więc chodźmy do chłopaków - zaproponowała Jen.
-No dobra.
            Weszłyśmy do windy, aż tu nagle winda się zatrzymała i zaczęła świecić jak policyjna syrena.
-AAAAAAAAAAAAA!! Utknęłyśmy - krzyknęła Jen, jak zawsze spokojna i opanowana...
-Zachowajmy spokój. Zobaczcie, to jest przycisk ze dzwonkiem, dzięki któremu winda zacznie wyć jak sygnał i ktoś nas wyciągnie - poinformowałam dziewczyny.
-Jest tam ktoś? -  zapytał męski głos zza drzwi.
-Tak. 3 dziewczyny. Winda stanęła, może nam ktoś pomóc?
-Poczekajcie chwilę już idę po pomoc - odezwał się głos.
      Po 10 minutach bezczynnego czekania drzwi windy otwarły się, a przed nami na wózku siedział Louis.
-Louis!!! - wrzasnęła Jess na cały szpital, tak, że aż ludzie zaczęli się na nią patrzyć.
-Cześć - powiedział 3 tony ciszej i dał ,,swojej" Jess słodkiego buziaka w policzek, a potem ją przytulił.
-Hej Lou - powiedziałam razem z Jen.
-Jak się czujesz? - spytała Jess
-Już lepiej. A ty wyspana?
-Tak i to bardzo - uśmiechnęła się.
-Chodź Jen, zostawimy nasze gołąbeczki same. - powiedziałam
-Ok.
       Poszłyśmy w stronę lekarza leczącego chłopaków. W środku zobaczyłyśmy policję. Kiedy lekarz nas zobaczył powiedział:
-Stan chłopaków się nie zmienił.
-Aha. - powiedziałam zasmucona.
       Wyszłyśmy z gabinetu i poszłyśmy w stronę pokoju Liama i Nialla, gdy nagle w telewizji na korytarzu szły wiadomości:
,,Z ostatniej chwili od Komisariatu Głównej Londyńskiej Policji - odezwał się głos z TV - Piątka przyjaciół z zespołu One Direction jest już kilka dni w szpitalu za przyczyną rozbicia się samolotu. Dowiedzieliśmy się jednak, że to nie był zwykły przypadek. Jak dowodzi policja był to zamach. Mężczyźni odpowiedzialni za to zdarzenie są już w więzieniu skazani na dożywotnie pozbawienie wolności. Głównym celem zamachu było porwanie zespołu, lecz jak widać sprawy potoczyły się inaczej. Mówiła dla was Agata Mrozicka"
        Kopara nam opadła, nie wiedziałyśmy co powiedzieć. Szybko udałyśmy się do pokoju chłopaków, ale oni już wszytko wiedzieli, bo była u nich policja.
-Słyszałyśmy w telewizji, co się stało - powiedziała Jen.
-To jest straszne. - powiedziałam.
 Chłopaki na to...


******************************************************************************************
Mamy 10 ;) Jak Wam się podoba?
Jak już wspominałyśmy pod naszymi rozdziałami pojawia się co raz mniej komentarzy i nie jest to miłe...Mamy ponad 1000 wyświetleń i raczej nie robią ich 2 albo 3 osoby, które komentują nam bloga. Miło by było z Waszej strony, że jak już wchodzicie to żebyście chociaż ten komentarz napisali, bo na prawdę nie zajmie Wam to dużo czasu, a nas będzie motywować do dalszego pisania. Teraz, tak na prawdę, mamy zero motywacji i jak tak dalej pójdzie to skończymy to opowiadanie... Nie wymagamy od Was minimalnej liczby komentarzy, bo jak czytamy inne blogi to takie rzeczy nas denerwują, dlatego nie robimy czegoś takiego na naszym blogu...
Nie wiem, czy udało nam się do Was przemówić, ale chociaż raz chciałybyśmy zobaczyć więcej komentarzy...




niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 9 :>

        Moim oczom ukazała się Jess i Louis śpiący w objęciach. Pomyślałam, że muszę zrobić im zdjęcie. W końcu rzadko widzi się takie słodkie widoki. Niestety musiałam przerwać gołąbeczkom sen. Podeszłam do łóżka i lekko szturchnęłam Jess, lecz ona tylko się poruszyła i mocniej przytuliła do Louisa. Szturchnęłam ją mocniej i cicho powiedziałam ,,Jess". Ona dalej nic. Zawsze miałam problemy z obudzeniem jej. Ostatni raz mocno ją szarpnęłam i krzyknęłam:
-Wstawaj!!!
      Na szczęście się obudziła, ale była zaspana i zapomniała, że jest na łóżku w szpitalu. Obracając się by wstać, spadła z łóżka. Śmiałam się z niej i śmiałam. Wstając zerknęła na mnie wrogą twarzą. Po czym obie zaczęłyśmy się strasznie śmiać i obudziłyśmy Louisa. Powiedziałam:
-Hej. Jak się czujesz?
-Hej. W miarę... Czemu zabierasz mi moją Jess? - zapytał i lekko się uśmiechnął.
-No wiesz, nie wiedziałam, że to już TWOJA Jess - uśmiechnęłam się cwaniacko - Zabieram ją do domu, bo już północ... Przecież nie będzie spać w szpitalu - zobaczyłam minę Louisa i szybko dodałam - Ale przyjdziemy jutro z rana.
-Ok.
        Wyszłam już, a Jess poszła się z nim jeszcze pożegnać. Wychodząc wpadłam na Justina, a on powiedział:
-Hej widzę, że już nawet nie patrzysz jak chodzisz - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek
-Hej, no jak cię poczuję to nie wiem co robię - powiedziałam na żarty, a potem oboje zaczęliśmy się śmiać.
        Poczekaliśmy na Jess i poszliśmy po Jen. Justin przywitał się z nią i ruszyliśmy do auta. Jadąc do domu moje przyjaciółki śpioszki, oczywiście zasnęły. Popatrzyłam na nie z ironią i powiedziałam:
-Znowu muszę je budzić.
-Nie. Poczekaj, zaniosę je - powiedział Justin
-Co ty, nie musisz!! - powiedziałam zdziwiona
-Ale chcę - powiedział i słodko się uśmiechnął
       Wysiedliśmy z samochodu i ja pobiegłam otworzyć dom, a on wziął na ręce Jess. Doszedł do drzwi i dalej zaprowadziłam go ja. Wnieśliśmy Jess do pokoju i poszliśmy po Jen. Wychodząc już z pokoju Jen zamknęłam drzwi i podziękowałam za pomoc. A on:
-Nie ma za co. Drobiazg - uśmiechnął się - To co jutro to samo?
-Hahah, pewnie tak - powiedziałam ze śmiechem - Dobra to dobranoc
-Dobranoc - odpowiedział
        Postaliśmy jeszcze chwilę w ciszy i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Nagle Justin mnie pocałował. Nie wiedziałam co robić, ale po chwili przestał i powiedział:
-Dobranoc - słodko się uśmiechnął i zniknął za drzwiami.
        Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Zsunęłam się na ziemię i uśmiechnęłam się do siebie. Po jakiś 10 minutach rozmarzania poszłam do pokoju. Umyłam się, przebrałam i poszłam spać.

*Następnego dnia*

    Obudziłam się o 9.00. Wyszłam z pokoju, by zobaczyć czy dziewczyny śpią, ale nie spały. Poszłam z powrotem do pokoju, umyłam się i ubrałam. Kiedy się ubrałam weszłam na laptopa i sprawdziłam portale społecznościowe. Wyłączyłam laptopa i poszłam zjeść śniadanie. Praktycznie nic nie jem odkąd chłopaki są w szpitalu. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i poszłam do dziewczyn przed telewizor. Od razu zaczęły się pytania:
-Jak się znalazłyśmy w łóżkach?
-Justin was wniósł - powiedziałam bez zainteresowania, gdyż wciągnął mnie serial.
-Ostatnio dużo się koło ciebie kręci...Nie uważasz? - zapytała Jen
-Niby czemu?- zapytałam i lekko się zarumieniłam, bo przypomniałam sobie wczorajszy pocałunek.
-No ostatnio Cię odwozi...dzwoni...całuje - powiedziała Jess
-CO!? Skąd wiesz, że się z nim całowałam? - zapytałam oburzona
-Nie dokończyłam, chodziło mi, że całuje w policzek - powiedziała Jess ze śmiechem.- Ale jak to się z nim całowałaś?! Co z Hazzą?
     Zrobiłam minę - pokerface - Wszystko im powiedziałam. KURDE.
-No mów! - potrząsnęłam mną Jen
-No co?! Jak, jak się z nim całowałam?! Normalnie! Nie wiem, co z Harrym. Na razie, nawet go nie znam! - powiedziałam i wyszłam do kuchni by zjeść w spokoju śniadanie.
Usłyszałam z pokoju rozmowę dziewczyn:
-Ciekawe, co ją ugryzło? - zapytała Jess
-Nie wiem, ale myślę że jest nie w porządku, bo Harry leży w szpitalu, a ona całuje się z innym - odpowiedziała Jen
     Na te słowa wstałam i poszłam do salonu, aby odpowiedzieć co myślę na ten temat.


****************************************************
Jest 9 ;) Jak wam się podoba? Bardzo proszę, że jeśli przeczytacie rozdział, to chociaż skomentujcie, bo ostatnio nie było ani jednego komentarza i możecie mi uwierzyć, że to nie motywuje nas do dalszego pisania...Mam nadzieję, że teraz pod rozdziałem będzie duuuuuuuuuuuużo komentarzy!! ;)