*Oczami Ani*
Siedziałam razem z Jen w kawiarni. Nagle zadzwonił mi telefon.
- Halo.
- No cześć. Gdzie jesteście? - spytała Jess.
- W tej kawiarence koło Tesco.
- Aha. Zaraz do was przyjdę - powiedziała zadowolona i się rozłączyła.
Po chwili do kawiarenki weszła moja kuzynka Maja z jakimś kolesiem. Zauważyli nas i podeszli.
- Cześć - powiedziała.
- Hej. Dawno się nie widziałyśmy. Widzę nawet, że nawiązałaś nowe znajomości - uśmiechnęłam się.
- No można tak powiedzieć. To jest mój chłopak Josh.
- Miło poznać. Ja jestem Ania, a to Jen.
- Gdzie zgubiłyście Jess? - zapytała Maja.
- Zaraz przyjdzie. Wraca ze szpitala - odpowiedziałam.
- A komuś coś się stało? - zapytała ze strachem.
- No przecież One Direction jest w szpitalu - powiedziałam jakby to bylo oczywiste.
- To wy też stoicie pod szpitalem jak te fanki?
- Nie. My ich odwiedzamy. Bo ty nie wiesz, że po tym koncercie wydarzyło się dużo rzeczy i zostaliśmy przyjaciółmi.
- Aha. To teraz wszystko jasne. My już musimy iść - podnieśli się z miejsc i ruszyli w stronę wyjścia mijając po drodze Jess.
- Cześć - przywitała się Jess z takim bananem na twarzy, że nawet głupi by zauważył że coś się stało.
- Hej. Coś ty taka szczęśliwa? Czy my o czymś nie wiemy? - pytała Jen.
- Owszem, nie wiecie.
- To na co czekasz, opowiadaj - powiedziałam.
Jess zaczęła opowiadać o wszystkim, co wydarzyło się kiedy była u Louisa.
- Oooo... Kochanie...nie wiedziałam że wasz ,, związek" zaszedł tak daleko - powiedziałam.
- Ja też byłam zszokowana tymi słowami, ale nie powiem że mi to nie pasuje. A tak w ogóle to co tam u Zayna?
- Wszystko w porządku. Jest zdołowany tym, że Paul nie żyje i że Harry jest w ciężkim stanie - powiedziała Jen.
- Aha.
- Może wracajmy już do szpitala, bo pewnie Justin przyjedzie zaraz z ciuchami chłopaków- powiedziałam.
- Zapomniałam wam powiedzieć najważniejszego... Jutro wypisują Louisa ze szpitala - powiedziała rozpromieniona Jess.
- To cudownie. Wreszcie będziecie mogli pobyć sam na sam i nie przejmować się, że zaraz wpadnie wam ktoś do sali i przeszkodzi w całowaniu - zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne... Ja go po prostu bardzo lubię. On jest gwiazdą, a ja jakąś zwykła dziewczyną. Nic z tego pewnie nie będzie - mówiła Jess ale wiedziałam że wcale tak nie myśli i ma nadzieję na coś więcej.
Zapłaciłyśmy za kawę i ruszyłyśmy w stronę szpitala. Na korytarzu czekał już Justin. Miał do nas pretensje, że nie zadzwoniłyśmy powiedzieć gdzie jesteśmy i w ogóle, ale jak mu wszystko wyjaśniłyśmy to się uspokoił.
- Nie ma dla ciebie najlepszych wiadomości, bo jutro wypisują Louisa ze szpitala i też wypadało by żeby miał jakieś ubrania - powiedziałam.
- Spoko. Nie ma problemu. Jutro z rana pojadę do nich do domu jeszcze raz.
- Dzięki - powiedziała i pocałowałam go w policzek.
*Następnego dnia*
Czułam jak ktoś mnie szturcha i krzyczy:
- Ania! Ania! Wstawaj!
W końcu się podniosłam i zapytałam Jess:
- Co ty kurwa chcesz? Spać mi się chce.
- Gówno mnie to obchodzi. Trzeba jechać po Louisa... przecież go dzisiaj wypisują.
- Kobieto wiem że go kochasz, ale pojebało cię? Jest 6.30, a ty chcesz jechać po Louisa. On się nawet pewnie jeszcze nie obudził... Chyba, że zachowuje się jak ty i nie może się doczekać kiedy przyjedziesz...
- Co z tego... Zanim się naszykujemy, zjemy i inne duperele to akurat. Musimy być po niego o 8.00.
- A skąd wiesz że o 8?
- Nie wiem, ale Im Lou wróci wcześniej do domu tym lepiej.
- Niech ci będzie wstanę, ale ty nam robisz śniadanie.
- No dobraaaa...
Podniosłam się z łóżka, zrobiłam poranną toaletę i ubrałam. Na dole czekało na mnie śniadanie. Zjadłam, poczekałam chwilę na dziewczyny i chłopaków którzy dopiero się obudzili i ruszyliśmy w stronę szpitala.
*W szpitalu*
*Oczami Jen*
Weszliśmy do szpitala, a Jess od razu pobiegła do sali Louisa. Ja też nie czekałam, aż przyjdzie lekarz tylko poszłam w stronę pokoju Zayna, a Ania z chłopakami postanowili odwiedzić Harrego.
Weszłam do sali Zayna i się przywitałam.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam.
- Świetnie. Lekarz powiedział mi że za tydzień już mnie wypiszą.
- O to super. Zayn...
- Tak?
- No bo jak ty byłeś w śpiączce to Louis powiedział mi, że mnie nie lubisz i nic do mnie nie czujesz - głos mi się załamał i próbowałam uniknąć kontaktu wzrokowego z Zaynem.
- Spójrz na mnie - powiedział Zayn ze spokojem w głosie.
Miałam łzy w oczachi oczach i próbowałam to ukryć. Odwróciłam głowę w stronę Zayna i spojrzałam mu w oczy.
- Teraz mnie posłuchaj i nie przerywaj - powiedział, a ja tylko skinęłam głową - Przed tym wypadkiem tak było... Nie lubiłem cię za bardzo, nawet nie wiem dlaczego. Miałem wrażenie, że jesteś niemiła - samotna łza spłynęła po moim policzku. Zayn to zauważył i momentalnie ją wytarł - To się zmieniło. Chłopcy powiedzieli mi, że kiedy byłem w śpiączce cały czas przy mnie siedziałaś, płakałaś, martwiłaś się że mogę nie przeżyć. W końcu się obudziłem i poznałem cię jaka jesteś na prawdę - Zayn złapał mnie za rękę - Strasznie myliłem się co do ciebie i przepraszam, że musiałaś przeze mnie płakać... Nie wiedziałem, że aż tyle dla ciebie znaczę. Daj mi zacząć to wszystko od początku. Teraz już wiem jaka jesteś i jak bardzo się do ciebie myliłem... Wybaczysz? - zapytał z nadzieją w głosie.
Ja nie była w stanie nic powiedzieć... Miałam łzy w oczach... Stwierdziła, że najlepszą odpowiedzią będzie jak go przytulę... Tak też zrobiłam... Mocno się w niego wtuliłam, a on pocałował mnie we włosy i powiedział:
- Już nigdy więcej ci nic takiego nie zrobię... - zakończył, a ja poczułam jak po jego policzku spływa łza. Nawet nie wiedziałam kiedy oboje zasnęliśmy.
*Oczami Jess*
Lou czekał już w sali z torbą, bo Justin przywiózł mu rano ciuchy. Kiedy mnie zobaczył wstał, a ja podeszłam do niego, mocno przytuliłam i dałam słodkiego buziaka w policzek.
- W końcu wychodzisz z tego szpitala - powiedziałam zadowolona.
- Ja też się cieszę. Nie mogłem się doczekać aż będę mógł Cię normalnie przytulić nie siedząc na łóżku szpitalnym - powiedział i jeszcze raz mocno mnie przytulił.
- A skoro już tak gadamy to co miało znaczyć twoje wczorajsze ,,Pa kochanie"? - zapytałam, a Louis trochę się zmieszał.
- A co nie podobało ci się? - zrobił smutną minkę, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
- No nie wiem, nie wiem - zaśmiałam się - Podobało i to bardzo - powiedziałam z bananem na twarzy.
- No to dobrze... kochanie.
- To co idziemy?
- Idziemy.
Louis wziął torbę i wyszliśmy z sali trzymając się za ręce.
*Oczami Ani*
Razem z chłopakami byliśmy na korytarzu, bo lekarz prosił nas abyśmy opuścili salę Harrego. Humor znacznie mi się poprawił, gdyż doktor powiedział jeszcze, że stan Harrego znacznie się poprawił. W końcu w naszą stronę zmierzali Jess i Lou, ale dalej nie było Jen. Postanowiłam, że zajrzę do nich. Weszłam do sali Zayna i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Jen spała wtulona w tors Zayna.
- Jen, Jen! - obudziła się.
- Co idziemy już? - spytała.
- Tak, ale jak chcesz to możesz zostać - uśmiechnęłam się.
- Skorzystam z propozycji. Zobaczymy się później.
- To cześć- pożegnałam się i wyszłam.
Powiedziałam wszystkim, że Jen zostaje i ruszyliśmy w stronę domu.
****************************************************************************************************
Rozdział trochę dłuższy niż zwykle ;) Jak Wam się podoba?
Ten rozdział i 14 są moimi ulubionymi :D
Jak myślicie Co będzie z Jen i Zaynem?
Czy Harry się wkrótce wybudzi?
Tego dowiecie się tylko wtedy, kiedy będziecie czekać na następne rozdziały :D No i oczywiście kiedy będziecie nas wspierać, dodającymi nam weny, komentarzami :)